Nienawiść do komarów, szerszeni i innych latających ścierw to taki temat na notkę jak z przysłowiowej koziej dupy trąbka (wybaczcie porównanie). A chciałem o tym wspomnieć, bo od dni kilku doskwierają mi rozmaite (!) następstwa trwania wiosny/lata (tym razem te negatywne) i planowałem wylać z siebie odrobinę frustracji. Niestety dla miłośników mocnych wrażeń, pokazu frustracji nie będzie, bo w chwili, kiedy zacząłem pisać tą notkę, Bóg, zdawszy (!) sobie sprawę z całego zła na świecie, zagrzmił i zesłał na nas potężną burzę z piorunami (i z deszczem, rzecz jasna). Tak więc, można na chwilę zapomnieć o problemach stricte prozaicznych i zająć się nieprozaicznymi oraz pośrednimi. O nieprozaicznych pisałem ostatnio. O pośrednich... napierdalam ciągle.
To co... jak ciągle to ciągle, hejahej!
Bo kurwa o te studia chodzi, nie... Jak subtelnie porzucić astronomię i czy rzeczywiście ją porzucić? Zeszły tydzień był dla mnie megafrustrujący (ohydny kolokwializm) w tej kwestyji. Nie dość, że najpierw odbyłem kilka wysłuchań wykładów profesora Wolszczana, po których nabawiłem się niemałej dawki wznowienia fascynacji astronomią, to jeszcze później odbyliśmy wycieczkę do Piwnic, do całych tych teleskopów, co obudziło we mnie kolejne przemyślenia natury egzystencjalnej, z którymi miotałem się jeszcze przez dni kilka. No bo jak tu kurwa oprzeć się takim sentencjom: "astronom wiedzie dziwne życie... w odosobnieniu... musi przyzwyczaić się do trudnych warunków... jego przyszłość jest niepewna..."
Tell me more, Georgie-boy, tell me more!
Pan oprowadzający nas (o ile się nie mylę, dr hab. Strobel) nie omieszkał wielokrotnie dodawać, jak bardzo to astronomowie są uświadomieni (ewidentnie chodziło mu o wyższy poziom świadomości i mówię to bez ironii), dzięki pracy, którą wykonują i filozofii, z którą siłą rzeczy muszą obcować. I - wtem! - pomyślałem sobie buńczucznie i arogancko, że, do stu piorunów, wcale do tego nie trzeba być studentem astronomii tudzież astronomem pełnowartościowym, bo o czym do chuja wacka świadczy zawód, który wykonujemy? Owszem, do uzyskania pełnej świadomości przydatna jest kosmologiczna kontemplacja, ale analizowanie widm promieniowania białych karłów - niekoniecznie (czyżby?). I poprzez myśl tą odwróciłem się nieco od astronomii. Myśl ta zaprzedała moją duszę diabłu, once and for all.
A, miało być o nienawiści... Oczywiście, że nie nienawidzę pszczółek... po prostu chciałbym, żeby sczezły. A wszelkim organizacjom promującym przywoite zachowanie ogłaszam, że nienawiść do "komarów, szerszeni i innych latających ścierw" to jedyna jaką promuję.