Jak pewnie wszyscy wiecie, ociepla nam się kurde klimat. W sumie to chuj z tym, chodzi mi o to, że jak pewnie wszyscy wiecie (celowe powtórzenie, żeby mi później nikt tu do mnie nie sapał), obecne lato jest kurewsko gorące. Wieczory są w porządku, ale "zadnia" jest tak, że na samą myśl o słoneczku i "świeżym" powietrzu dreszcze przechodzą po ciarkach (tekścik zapożyczony), krew wrze, gniew płonie, burger się smaży, a ser topi (ten też). Generalnie - chujowo jest. Trochę tęsknię za zimą (w czasie której, rzecz jasna, tęsknię za latem), wtedy taki zimnokrwisty muddafuckah jak ja czuje się idealnie. Tymczasem jest kurewsko gorąco (niecelowe powtórzenie, możecie mi skoczyć), są dni wolne, no i oczywiście trwa... Stagnacja. O owej bardzo ładnie opowiada kawałek Nine Inch Nails "Every Day Is Exactly the Same", o którym to pewnie większość z was gdzieś już czytała. Pozwolę tu sobie przytoczyć fragmenty tekstu:
I believe I can see the future
As I repeat the same routine
I think I used to have a purpose
But then again
That might have been a dream
I think I used to have a voice
Now I never make a sound
I just do what I've been told
I really don't want them to come around again
(...)
I can't remember how this got started
But I can tell you exactly how it will end
(...)
I am still inside here
A little bit comes bleeding through
I wish this could have been any other way
But I just don't know... I don't know what else I can do!
Rzecz w tym, że jak to z każdą stagnacją, wypadałoby ją jakoś uśmiercić (kogo ja próbuję oszukać?). I tak jakoś wyszło, że oglądam niepokojąco dużo filmów ("Lśnienie", "Mechaniczna pomarańcza" i "Skazani na Shawshank" kopią tyłki), czytam (w czym moje kompulsje wcale nie pomagają [pisałem o nich]), tworzę i... najebuję się. W sumie to miałem taki mały, misterny (ewentualnie - małomisterny) plan, żeby już w wakacje zająć się czymś pod kątem matury, ale pomyslałem - jebać to, wolę się poopierdalać, hyhyhy. Taa, w czasie roku szkolnego picie można uznać za chęć filtracji zmęczonego organizmu, ale w lato praktycznie nie ma wytłumaczenia. Kurwesko nudno jest, wszystko jest takie JAŁOWE, takie EXHAUSTED. I chyba nie jestem jedynym, któremu doskwiera ogólne wyjałowienie, WYPALENIE kurwa. Dacie wiarę, nawet socjopatia powszednieje, staje się już taka mdła.
Wszystko gnije.
Pozostawię was z kurewsko głębokim zdaniem na koniec (zapożyczonym, a może nie...):
"Głód już minął, teraz jestem po prostu zmęczony."
Muszę się kurwa czymś zająć.