-Hehehe... Oh shit, he's here. Hi.
-Hi ya doing. Is this the right place for that furniture ahh...
-Yeah, sure is, come on in.
-Pretty nice place you got here cobwebs are a nice touch. So that's the couch eh..?
-Yeah we got some um... take a look at the apolstry right there.
-That's pretty fuckin' nice I haven't seen... Whoa, you all right there?
-Excuse me real apolstry.
-I ain't seen nothin' like that since shit, like back in the...
(slam)
-Mother...FUCKER!
You want my... COUCH?
You mother...FUCKER!!
I need your motherfuckin' BRAIN!
You can't have my couch...
WHAT THE FUCK YOU THINKIN'?!
Now come here you big fat motherfucker, get on the table!
Hehehe...
Osiągnąłem wyższy poziom świadomości. Wiem już wszystko, niczym mnie nie zaskoczycie. Zrozumiałem wszystko, co da się zrozumieć i jeszcze parę innych rzeczy. Są jednak skutki uboczne:
- Problemy ze snem. Niechodzi o typową bezsenność, raczej komplikacje, których jeszcze nie miałem. Zasypiam sobie, i to wcale bez takiego półsnu przed tem, tylko tak świadomie, i po chwili budzę się. Normalnie w ułamek sekundy, a po obudzeniu dokładnie pamiętam, jak przed chwilą się kładłem. Nie wiem, może to typowe, ale mi nigdy się nie zdarzało.
- Są takie dziwne jazdy przed snem... Ciężko to opisać. Odbywają się zwykle, kiedy jestem zmęczony. Pojawiają się takie małe obrazy. Zwyczajnie je widzę, ale problem w tym, że nie mogę ich zwyczajnie "zobaczyć", "objąć umysłem". Próbuję spojrzeć, a one zmieniają kształty. Staje się to tak natychmiast, totalnie nie do opanowania. Patrzę na jakiś przysłowiowy sześcian i on się zmienia, rośnie, zmienia kształt, itp. A jeżeli robi się mały, dąży do rozmiaru punktu, to czasem towarzyszy temu pewien smak w ustach. Dziwna sprawa.
- Trzeci skutek - słyszę głosy...
I want to eat a bullet
Carve myself
Beat my face
Catotonic
Dig my brain
No pain
Suffocate
Stomach aches
Don't give a fuck
I'm out
I'm done
Fuck this shit
You've dug the hole I'm lying in
No one could ever understand
(...)
Left robbed and willing
Can't fight the feeling
...
- Jak się nazywasz?
- Grady. Delbert Grady.
- Grady?
- Tak.
- Delbert Grady?
- Zgadza się.
- Panie Grady, czy ja pana już widziałem?
- Nie wydaje mi się.
- Panie Grady, nie pracował pan tu jako stróż?
- Nie.
- Ma pan żonę, panie Grady?
- Tak. Mam żonę i dwie córki.
- A gdzie one są?
- Gdzieś się kręcą. Dokładnie nie wiem.
- Panie Grady, BYŁ pan kiedyś stróżem. Poznaję pana. Widziałem pańskie zdjęcie w gazecie. Porąbał pan żonę i córki na kawałki. A potem strzelił pan sobie w łeb.
- Dziwne. Nic takiego sobie nie przypominam.
- Panie Grady, BYŁ pan tu stróżem.
- Przepraszam, że się spieram... Ale to pan jest stróżem. Zawsze pan nim był. Wiem, bo zawsze tu pracowałem.